O Lwowie mówiło się, że to „wesołe miasto”. I to jest prawda, aż do czasu wojny panowała tam otwartość i wesołość. Ludzie byli życzliwi; cudowne pomieszanie: Polacy, Ukraińcy, Żydzi. To była Europa, tyle że Wschodnia, ale o wiele cieplejsza i bardziej ludzka.
|
![](//upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/66/POL_Lw%C3%B3w_COA.svg/45px-POL_Lw%C3%B3w_COA.svg.png) |
Ten użytkownik jest miłośnikiem polskiego Lwowa. |
|
|
|
|
|
|
Bogusław Schaeffer, „Rzeczpospolita”, 26 listopada 2004
Bo to w tym przeklętym Lwowie nigdy nie znają miary. Do diabła wreszcie z tym miastem, które wszystkim, jak sęp żarłoczny serce wyjada, jak i mnie wyjadło. Ni mniej, ni więcej tylko dwa tysiące grobów wydęło się w tej mieścinie psiakrewskiej, a wśród nich sto trzydzieści cztery, nie wiadomo nawet do kogo należy? Właściwie to wiadomo, stu trzydziestu czterech smyków, bosych i tak odartych, że nawet odartych z nazwiska, porwało karabiny i poszło na śmierć. Znam cię jeden z drugim! Tyś sprzedawał gazety pod hotelem George’a, a tyś uśmiechał się do mnie pędraku słodki, prosząc o niedopałek papierosa; tyś kradł jabłko w cudzym ogrodzie, a ty tak cichutko śpiący z rana od kuli w czole, nadaremnie udajesz niewiniątko i robisz miny, że mnie nie znasz. A któż to mi wytłukł kamieniem szybę, kiedyś się bawił w wojnę przy ulicy Mołeckiego? O, chłopaki wy moje, o cudne chłopaki, dzieci królewskie! – nie macie nazwisk, pewnie dlatego, że każde, choćby najwspanialsze, jest dla was za małe.
Kornel Makuszyński, “Purpurowa księga” ( fragmenty )